Nigdy nie miałam miejsca, żeby przechowywać swoje przetwory. W myślach kroiłam, siekałam, pasteryzowałam i parzyłam słoiki. Niezbędne minimum przechowywałam w dziwnych miejscach w wynajmowanych mieszkaniach. Teraz kiedy dorobiłam się własnej spiżarni mogę spełniać swoje marzenia :) Tak więc słoiczki zapełniają półki, a ja tryskam szczęściem. Na pierwszy ogień poszedł dżem wiśniowy - nie konfitura, nie owoce w syropie - po prostu krótko gotowany dżem. Lekko kwaśny, z całymi owocami, z delikatną galaretką. Marzenie. Jedyny minus to drylowanie wiśni - nie posiadam drylownicy, więc wszystko zostało odpestkowane za pomocą noża i dodatkowej pary rąk Mojego Mężczyzny.
Składniki (na 6 słoików 0,5 litra):
2 kg wiśni (waga bez pestek)
1 kg cukru (mniej lub więcej w zależności od preferencji smakowych)
1 opakowanie żelfixu 2:1
Wiśnie wydrylować, zasypać cukrem i odstawić na całą noc, żeby puściły sok.
Po wyjęciu z lodówki zagotować, zmniejszyć ogień i gotować ok 15 minut.
W tym czasie wyparzyć słoiki i nakrętki.
Na sam koniec dodać żelfix, dokładnie wymieszać i przełożyć do gorących słoików (ja wypiekam słoiki w piekarniku w 100 st). Zakręcić i odstawić do góry dnem na całą noc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz