Jak w tytule - ciężkie jest życie matki, która uwielbia gotować, a pewien Trzylatek należy do grupy niejadków.
Czemu postanowiłam o tym napisać - bo myślę, że nie ja jedna mam ten problem. Że problem niejedzenia u małych dzieci jest czymś co spędza sen z powiek wielu matkom. Bo liczę na to, że dzieląc się z Wami, uda nam się znaleźć rozwiązanie tego naprawdę trudnego dla mnie problemu. Że być może wspólnie stworzymy jakiś koncept na to jak pokazać naszym Maluchom, że żyjemy po to żeby jeść a nie odwrotnie.
Większość specjalistów specjalizujących się w żywieniu twierdzi, że my - matki wykazujemy skłonności do przekarmiania dzieci i w ten sposób staramy się okazać im nasze uczucia. Dziecko szczęśliwe to dziecko najedzone. Pewnie coś w tym jest. I o ile mówimy o przekarmianiu to się z nimi zgadzam. Ale co w przypadku, gdy dziecko odmawia jakiejkolwiek współpracy w temacie jedzenia? Czy wtedy też jesteśmy nadgorliwe starając się, żeby zjadło cokolwiek.
U nas sytuacja wyglądała na początku bardzo optymistycznie - Młody wcinał wszystko z ogromnym zainteresowaniem. Zupki, owoce, warzywa, kanapki, mięso - wszystko co mu podawałam było chętnie próbowane i oceniane. Zazwyczaj na plus. Byłam przeszczęśliwa widząc jak moje dziecko pałaszuje rybę, gołąbki, szpinak, pierogi czy świeże owoce. Aż przyszedł moment kiedy to pojawiło się słowo NIE. I nie było mowy, żeby go przekonać do jedzenia. Potrawy, które do tej pory uwielbiał, stały się odrażające. Problemem stało się wymyślanie, żeby zjadł cokolwiek. I zaczęło się tworzyć błędne koło - chcąc żeby w ogóle coś jadł podawałam mu coraz mniej urozmaicone posiłki składające się tylko z tego co było przez niego akceptowane. Przerobiliśmy awantury, szantaż, głodzenie (się i jego), proponowanie z nieswojego talerza, jedzenie u babci, wspólne gotowanie (co Młody uwielbia), dawanie wyboru itd - nie działa nic.
Teraz jest jakby minimalnie lepiej - lista posiłków akceptowalnych lekko się poszerzyła. Dzięki temu mam jakąkolwiek możliwość wyboru tego co mu zaproponuje. Ale nadal daleko mu do ideału. Z rozmów z innymi mamami wiem, że ten wiek 3 lat jest kryzysowy i że trzeba to po prostu przetrwać. Dlatego zaciskam zęby i czekam. Czekam, aż pewnego dnia się obudzi i krzyknie "Mamo!!! Jeść!!!"
Wprowadziłam kilka żelaznych zasad dotyczących jedzenia i samych posiłków. Dzięki temu jest mi troszkę łatwiej wprowadzać nowe rzeczy, bo zasady zostały zaakceptowane i nie musimy wkładać wysiłku w tłumaczenie ich. A oto i one (może i Wam pomogą):
- nie bawimy się jedzeniem
- przy stole siedzimy maksymalnie 20 minut (żeby nie zmuszać się do jedzenia)
- nie zmuszamy do jedzenia - nie chcesz, nie jedz, możesz odstawić talerz - jedzenie to przyjemność a nie przymus!!!
- deser tylko dla tych co zjedli obiad
- do posiłku pijemy tylko wodę (żeby nie zapychać brzuszka)
- porcje są raczej małe, żeby nie przerażały
- w miarę możliwości dania serwuję na półmiskach, żeby Młody mógł sam wybrać co chce jeść
- przy jedzeniu nie ma oglądania telewizji (wyjątkiem może być późna kolacja - wtedy jest bajka)
Niby takie strasznie banały, ale dzięki temu, że są jasno określone to mogę skupić się na nadzorowaniu samego procesu jedzenia, a nie na pilnowaniu wszystkiego co dzieje się wokół.
A jeszcze podam Wam co moje dziecko jada na poszczególne posiłki (żeby nie było, że przesadzam):
śniadania - omlety (bez dodatków) na słono i słodko (z dżemem), twarożek na słono, płatki z mlekiem, owsianka, miód
owoce - jabłka,
warzywa - brokuły, kalafior, fasolka szparagowa,
obiad - makaron po bolońsku, makaron z oliwą i żółtym serem, różne gulasze z kaszą, kotlety drobiowe panierowane, zupy kremy (koniecznie z grzankami), naleśniki z dżemem, pomidorowa z ryżem,
kolacja - kasza manna, grzanki i tosty z żółtym serem, kanapki z domowym pasztetem luz żółtym serem
inne - koktajle z kefirem z truskawkami, bananami, malinami i innymi owocami (warunek, że muszą być idealnie gładkie).
Sami przyznacie, że dość skromne to menu :(
Aha dodam jeszcze, że jestem strasznym wrogiem słodyczy - teraz pilnuję tego niemal obsesyjnie, ale przyznaję, że był moment, kiedy słodycze były znacznie częstszym gościem w naszym domu. Kiedy Młody wszystko jadł nie było powodów, żeby nie pokazywać mu smaku słodyczy. I z tego wspaniałego okresu jedzenia bez ograniczeń ta jedna miłość mu została - słodycze.
A czy Wy macie jakieś magiczne sposoby na niejedzące Trzylatki???
Jak to przeczekać???
Jak pokazać dziecku, że jedzenie to frajda, zabawa, przyjemność, smak???
Co poprawić w swoim postępowaniu, bo powoli zaczyna mi brakować pomysłów...
A oto główny bohater moich zmartwień i zdjęcie z czasów jedzenia wszystkiego :) |
Mam 2-letniego niejadka. Menu Pani dziecka, to i tak bogatsze niż mojego synka. Śniadanie:jajecznica, bułka z masłem, parówka lub grzanka. Obiad: frytki, ziemniaki, gotowany kurczak. Kiedyś jadł niemal codziennie zupki, teraz wypluwa :( reszta posiłków to podobne menu jak śniadanie i obiad...o owocach mogę zapomnieć pluje na kilometr. Za to hektolitrami pije wodę. Co najlepsze jak jest z nianią u jej wnuka (też 2 latka) to patrząc na dziecko zjada razem z nim, nawet kalafiorową nie pogardził...To jest naprawdę problem, jak dziecko nie chce jeść...
OdpowiedzUsuńJest nadzieja, ze zjada jak widzi inne dzieci jedzace. Moze zmieni mu sie jak pojdzie do przedszkola i grupa bedzie jedzaca - trzymam za to kciuki :)
Usuńpoplaca tylko cierplwosc,wszytsko lezy w psychice dziecka
OdpowiedzUsuń